- Też będę miał swój komiks! - wściekły Wasyl cisnął o ścianę czytaną przed chwilą gazetą. Efekt był mało widowiskowy. Pergamin nie doleciał do celu. Opadł na podłogę trzy kroki dalej, a na dodatek wylądował tak, że z obrazka na wierzchu do króla uśmiechała się lekko pucołowata twarz Wiceprezydenta.
Wielki Koniuszy skulił się na stołku. Z porannych wezwań przed oblicze Wasyla Niezłomnego nigdy nic dobrego nie wynikało. W najlepszym razie kończyło się dodatkową robotą, oczywiście wykonywaną społecznie na ochotnika.
- Wasza Wysokość jak zwykle ma rację - włożył w te słowa całe przekonanie, na jakie go było stać. - Może jednak warto ten pomysł rozważyć dokładniej? Stronnictwo Zielonych i tak kontroluje wszystkie komiksy wydawane w Gryflandii...
- Ten też? - król wskazał na pergamin z wyszczerzonym w uśmiechu Wiceprezydentem.
- No ten to nie - Koniuszy lekko się stropił. - Ale Najjaśniejszy Pan sam powiedział, żeby temu czopkowi ani dukata więcej nie dawać.
Wasyl usilnie szukał w pamięci.
- A, tak, rzeczywiście tak powiedziałem. Ale to nie o tego komiksiarza mi chodziło, tylko o mojego nadwornego. Tego, co mnie przed paniami z Koła Weteranek ośmieszył. Pamiętasz?
Wielki Koniuszy oczywiście pamiętał, chociaż nie wiedział, czy się do tego przyznać. Trudno było nie pamiętać Wasyla Niezłomnego lądującego twarzą w misie z bigosem, a potem siadającego na talerzu z jajkami w majonezie.
Winien rzeczywiście był nadworny kronikarz. Przynajmniej częściowo. Gdzie tylko stanął król, tam zaraz stawiał sztalugi i ekspresowo malował portret władcy. Wasyl je fasolową, Wasyl pije herbatę, Wasyl przecina wstęgę, Wasyl wącha kwiatki... Wszystko trzeba było wszak utrwalić na płótnie i zachować dla przyszłych pokoleń.
Spotkanie z weterankami trwało jednak długo. Na tyle, żeby króla zaczął irytować kronikarz, który niemal się do niego przykleił. Na początku tylko się od niego oganiał, ale w końcu spróbował mu uciec. I potknął się o sztalugi...
Dostojnicy nie rozumieli, dlaczego kronikarz po tym wydarzeniu pozostał w jednym kawałku. Spodziewali się, że król każe go skrócić co najmniej o głowę. Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Nie było nawet chłosty czy pręgierza. Po kilku mocno podlewanych naradach w karczmie „Pod Trębaczem” orzekli, że malarz zawdzięcza to szybkości wykonywania rysunków. W całym królestwie nikt nie był w stanie produkować obrazków z Wasylem w takich ilościach.
Koniuszy nie znosił kronikarza. Wasyl bowiem lubił pokazywać wielmożom swoje podobizny, każąc im opowiadać, jakie wydarzenie ukazują. I lepiej było wiedzieć...
Teraz jednak ta wydajność kronikarza go zainspirowała.
- Wasza Miłość, mam pewien pomysł - oznajmił. - Musimy ogłosić, że za każdą podobiznę Najjaśniejszego Pana umieszczoną w komiksie zapłacimy tysiąc dukatów. Komiksiarze będą się zabijać o przywilej uwiecznienia Majestatu.
- Nieźle - Wasyl żartobliwie poklepał Koniuszego po policzku. - Jest tylko jeden kłopot. Co będzie, jeśli któryś z nich obrazek wzbogaci nierzetelnym tekstem? Takie rzeczy już się zdarzały. Na przykład jeden komiksiarz, zamiast nas pochwalić za hojne wydatki na upiększanie zamkowych ogrodów, napisał, o ile podwyższyliśmy daniny, żeby zapłacić dekoratorom. I nawet nie mogłem go oddać katu, bo to cesarski pismak był.
- To też się da załatwić - Wielki Koniuszy oczami duszy widział już nową posiadłość nadaną mu przez wdzięcznego władcę. - Dodamy zastrzeżenie, że płacimy tylko za obrazki z zatwierdzonego wcześniej archiwum, które albo będą bez żadnego podpisu, albo będzie im towarzyszyła treść zaakceptowana przez Waszą Mądrość.
Wasyl podszedł do Koniuszego i ucałował go w oba policzki.
- Mordo ty moja! - zawołał. - To lepsze niż cenzura! To będzie totalna kontrola treści!
Następnego dnia Wasyl Niezłomny obudził się w świetnym humorze.
- Strażnik, komiks! - krzyknął.
Po chwili zamiast delikatnego pukania, którego się spodziewał, usłyszał jakiś szmer. Zobaczył, że przez szparę pod drzwiami do komnaty wsuwa się pergamin, cały wypełniony obrazkami. Podszedł bliżej...
- KONIUSZY!!!!!!!
Pierwszą stronę znienawidzonego przez króla komiksu wypełniały obrazki z podobizną Wasyla Niezłomnego. Było ich 480, każdy wielkości paznokcia. Jaśniejsze i ciemniejsze. Układały się w napis „Wasyl precz!”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz