- No szlag mnie jasny trafi! - Wasyl nerwowo chodził wokół stołu w sali tronowej. - Piętnasty w tym tygodniu! I zawsze pod powóz kogoś z naszych!
- Ośmielę się sprostować, Najjaśniejszy Panie - Wielki Koniuszy lubił być dokładny, nawet gdy było w tym pewne ryzyko. - Dwóch z tej piętnastki potrąciły karety Niebieskich.
- Ale Pomarańczowych ani jedna!!!
Wielki Koniuszy skulił się nieco.
- Pomarańczowi od miesiąca chodzą pieszo - wyjaśnił. - Skończył im się obrok, a po kwity na uzupełnienie zapasów do Zamku nie wejdą, bo nie mają akredytacji. Na sianie ich konie do wiosny przeżyją, ale na galopady sobie pozwolić nie mogą.
- A tak, wymyśliłem taki plan - Wasyl rozchmurzył się nieco. - Mówiliście, że jest dobry!
- Jest znakomity, Wasza Mądrość - odezwał się milczący dotąd Pierwszy Wojewoda. - Pomarańczowi taplają się w błocie razem z plebsem. Po ciemku i tak nie widać, czyja kareta przejechała. A jak ktoś się dopatrzy, że przodujemy w rozjechaniach, to powiemy, że to wina statystyki. A wiadomo: są kłamstwa, wielkie kłamstwa...
- ...i statystyka - dokończył uśmiechnięty od ucha do ucha Wasyl. - Tak jest. Tak zrobimy.
- Jest pewien kłopot. Drobny - Koniuszy był nieco bardziej blady niż przed chwilą. - Jeden z rysowników się zbiesił. Założył nieformalną grupę badania oświetlenia traktów i jakieś pomiary robią.
- To mają chyba niewiele roboty - zarechotał Wojewoda. - Przecież wszędzie ciemno jak w kopalni po szychcie.
- W tym sęk. Bo oni rozpowiadają, że te wypadki właśnie przez to, że ciemno. I że Zieloni skąpią na latarnie.
- Poskąpić to my możemy na komiksy - Wasyl znów był wściekły. - Gdzie mierzyli? Ustawcie tam latarnie, i to szybko. Zanim wyniki pokażą. Udowodnimy, że nawet nie wiedzą, gdzie ciemno, a gdzie jasno.
- Mam jeszcze jeden pomysł, Wasza Łaskawość. W dwóch miejscach, gdzie było najwięcej trafień, możemy postawić takie specjalne lampy. Będą migały na pomarańczowo, gdy jakiś wieśniak będzie w pobliżu. Na znak, żeby zwolnić.
- No to na co czekasz?
* * *
Wielkiemu Koniuszemu wyraźnie drżały kolana. Pierwszy raport wypadkowy był prawie doskonały. I właśnie to „prawie” było przyczyną dygotu.
- No jak tam, jest poprawa? - Wasyl był w dobrym nastroju.
- Jest, i to znacząca. Jeden potrącony w ciągu tygodnia.
- Jeden? To znakomicie - Wasyl popatrzył na gwałtownie blednącego Koniuszego. - Rozumiem, że jest coś jeszcze?
- Książę Igor... - Koniuszemu odebrało mowę.
- Trafiony?!?!?!
- Nie, Najjaśniejszy Panie - Wojewoda wsparł młodszego kolegę. - To on trafił. Potrącił jakiegoś wieśniaka przy tych migających lampach. Tłumaczył, że myślał, że zdąży, zanim się czerwone zapali.
- I tym się tak przejęliście? - Wasyl z niedowierzaniem patrzył na wielmożów.
- Tym nie. Ale książę pojechał dalej, traktem do nowej karczmy we wsi. Tym nowym, zrobionym specjalnie dla bicykli. A tam ciemno całkiem. Rozwalił karocę w drobny mak.
- I dobrze, przez jakiś czas nie będzie nam psuł statystyk.
- To nie wszystko - Koniuszy wyraźnie czuł się już pewniej. - Kierownik Hipodromu zażądał od Prezydenta, żeby ten trakt oświetlić. Chce takie specjalne lampy, co się w dzień ładują od słońca, a w nocy świecą. Tłumaczy, że do tej nowej karczmy coraz więcej możnych się zjeżdża, i że trzeba bezpieczeństwo zapewnić.
- No to niech się Prezydent martwi, dlaczego mi tym głowę zawracacie?
- Bo to Najjaśniejszy Pan będzie musiał za to zapłacić. Tak stanowi prawo cesarskie.
- A to łajza... Ja mu dam lodówkę na drugi raz...
Wasyl popatrzył na Koniuszego, potem na Wojewodę. I jeszcze raz na Wojewodę, bo coś mu się przypomniało.
- A my już kiedyś się tym nie zajmowaliśmy?
- Pamięć Waszej Wysokości jest godna podziwu - Wojewoda nie tracił takich okazji. - W poprzedniej kadencji Unia proponowała, żebyśmy razem te słoneczne lampy zrobili. To oczywiście była pułapka, ale nie daliśmy się w nią wciągnąć. Pokazaliśmy ekspertyzę od Łuczywosa, że te lampy są nieopłacalne. Mam ją oczywiście w archiwum.
- To dobrze, nie będziemy musieli drugi raz za nią płacić. Czego znów nie rozumiesz, mój Koniuszku?
Mina Wielkiego Koniuszego nie pozostawiała wątpliwości. Jego mózg był na skraju przeciążenia.
- Ale przecież Łuczywos zarabia na zwykłych lampach, wiadomo, że nie będzie popierał konkurencji...
- Łuczywos jest ekspertem od oświetlenia traktów. Jak mówi, że nieopłacalne, to jest to fachowa ekspertyza. I mamy podstawę do odmowy.
- A nie możemy zwykłych lamp zamontować?
- Możemy. Ale to kosztuje, a Naczelnik Hipodromu o zwykłe lampy nie wnioskował. Zamek nie może się domyślać, o co chodziło wnioskodawcy. To byłoby wbrew regułom biurokracji.
Wasyl zanotował w pamięci, że musi sprawdzić, dlaczego Naczelnik zainteresował się oświetleniem dojazdu do nowej karczmy. Takie rzeczy zawsze warto wiedzieć. Ale tego już Koniuszemu mówić nie zamierzał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz