niedziela, 1 lutego 2015

Efekt uboczny

W komnacie dowodzenia na ścianie wisiała wielka mapa grodu. Tkwiło w niej jedenaście gwoździ z zielonymi główkami.

- Te punkty to nasi obserwatorzy - tłumaczył komendant straży zamkowej. - Nazywamy ich zerkaczami. Za mało na obserwację wszystkich ulic, ale na więcej nie mamy dukatów. Próbowaliśmy wykorzystywać do tego pachołków przyłapanych na podglądaniu dam dworu, ale to nie zdało egzaminu. Jedni okresowo ślepli, inni widzieli tylko występki Zielonych. Na dodatek znaleźli medyka, który im potwierdził, że stres może dawać takie objawy. Zagranicznego, więc nie dało się go przekonać tradycyjnymi metodami, żeby zmienił zdanie. A system jest potrzebny i powinniśmy go rozbudować. Bo mamy sukcesy.

Zebrani w komnacie rajcy i wielmożowie ze zrozumieniem kiwali głowami. Ze szmeru aprobaty wybił się głos księcia Igora.

- A jakie to sukcesy?

- Tylko w ostatnim tygodniu przyłapaliśmy jednego sprzedawcę diabelskiego majeranku i jednego prowadzącego po pijanemu - wyjaśnił komendant.

- Znakomicie! To znaczy, że mam dwóch darmowych robotników do pracy w świniarni* - ucieszył się Igor. - Przyślij ich za miesiąc, jak poprzednim skończy się kara.

- Niezupełnie dwóch...

- Jednego?

- Też nie, Wielmożny Panie - głos komendanta lekko drżał. Książę Igor był znany z dobrej pamięci, a innego następcy tronu nie było. - Handlarz wywinął się dziesięcioma batami. Miał 1,5 grama ziela, ale zanim strażnicy do niego dotarli, zdążył ćwierć skręta wypalić. A 1,3 grama już się na karną pańszczyznę nie kwalifikuje.

- A ten drugi?

- To był błąd systemu. Pełny meldunek brzmiał "Na trakcie wzdłuż murów pijany prowadzi psa", ale ostatnie słowo już się na zwoju nie zmieściło.

- Koty za płoty - odezwał się milczący dotąd król Wasyl - Ile potrzebujecie? Nie można pozwolić na to, żeby Pomarańczowi bezkarnie łamali prawo.

- Ze sto grzywien na początek by się przydało. Liczbę zerkaczy warto przynajmniej potroić. Potrzebujemy też więcej gołębi do przekazywania komunikatów, najlepiej tej nowej rasy wyścigowej. Drogie są, ale podobno dwa razy szybsze.

- Rób co trzeba. Za dwa tygodnie chcę mieć pierwszy raport.

* * *

- Miałem mieć pierwszy raport, a nie pierwsze skargi! - twarz Wasyla płynnie przechodziła od fioletu do czerwieni i z powrotem. Wielmożowie starali się za wszelką cenę znaleźć w drugim albo dalszym szeregu. Pierwszy Wojewoda przeklinał w duchu żonę, która kazała mu iść na prezentację pomimo zwolnienia od medyka. Inni byli więksi i silniejsi, więc to on stał teraz w pierwszym rzędzie. I król patrzył właśnie na niego.

- Najjaśniejszy Panie, system jest we wczesnej fazie alfa, to znaczy że docelowo może wyglądać zupełnie inaczej. Potrzebujemy danych, żeby go odpowiednio dostroić. Poza tym te skargi są wyłącznie od Pomarańczowych...

- Od Pomarańczowych, mówisz? - Wasyl przerzucał kupkę leżących przed nim na stole pergaminów i rozpromieniał się coraz bardziej. - Trzeba było tak od razu! Są w Gryflandii rachunki krzywd...

Nikt ze zgromadzonych nie zamierzał informować króla, że Zieloni i Niebiescy dostali szczegółowe instrukcje, jakie miejsca mają omijać, gdy są w stanie, który może zwrócić uwagę zerkacza. Wraz z mapkami, namalowanymi za drobną opłatą przez jedną z wszechstronnie utalentowanych przyjaciółek Duszesy. W księgach śladu po tym nie było, a gołębie wszak czasem zdychają. Zwłaszcza te z nowych ras.

- Wyjaśnijcie mi jeszcze jedno - Wasyl wskazał na mapę, w której tkwiły trzydzieści trzy zielone gwoździe. - Dlaczego w jednym miejscu są trzy, a nawet cztery zerkacze, a w innych ani jednego? Tam nie ma przestępczości?

- Teraz już jest. Auu! - komendant straży z wyrzutem spojrzał na Wojewodę. Kopniak był spóźniony, ale na ból kostki to nie miało wpływu.

- To kwestia zasięgu i widoczności - wyjaśnił Pierwszy Wojewoda. - Nie możemy postawić zerkacza na każdym rogu. Musimy więc dbać przede wszystkim o rejony, w których stoją domy praworządnych, szanowanych obywateli. Czyli tych, którzy należą do Stronnictwa Zielonych lub Stronnictwa Niebieskich.

Wojewoda tym razem dzielnie wytrzymał badawcze spojrzenie Wasyla. Król zdusił więc pytanie, które miał na końcu języka.

- Dziękuję, możecie odejść. Kontynuujcie dostrajanie. Mam nadzieję, że system już wkrótce spełni oczekiwania, jakie w nim pokładamy. Wojewodo, ty zostań.

* * *

- A dlaczegóż to nie możemy postawić zerkacza na każdym rogu? - zapytał Wasyl, kiedy za ostatnim z wychodzących zamknęły się drzwi. - Stać nas, najwyżej lud zapłaci wyższe daniny. Nie wolno skąpić na bezpieczeństwo.

- Najjaśniejszy Pan jak zwykle ma rację - Wojewoda wiedział, że pochlebstwo w rozmowie w cztery oczy zyskuje dziesięciokrotnie na wartości. - Oczywiście, że możemy. Ale tak będzie taniej, a zyskamy nieoceniony efekt uboczny. Rzezimieszki przeniosą się tam, gdzie zerkaczy nie ma...

- ...a nie ma ich tam, gdzie mieszkają nasi przeciwnicy - Wasyl politykę miał we krwi i takie nitki wiązał w lot. - Dzięki temu Pomarańczowi już wkrótce zaczną się kojarzyć z mordami i rabunkami. Pospólstwo na własnej skórze się przekona, z kim warto trzymać. A jak przed następną elekcją dostawimy zerkacze i również w tych okolicach zapanuje spokój, to nawet niektórzy Pomarańczowi z wdzięczności na nas zagłosują.

Król z uznaniem spojrzał na Pierwszego Wojewodę. I odsunął na bok myśl, że złodzieje czy żebracy też głosują, a w Gryflandii z nieznanych powodów ciągle ich przybywa. Od kolejnej elekcji królestwo dzieliły prawie cztery lata i co najmniej przez trzy nie musiał się tym martwić.

* W Gryflandii nie było lochów, przynajmniej oficjalnie. Wasyl Niezłomny wychodził ze - słusznego skądinąd - założenia, że zamiast karmić i pilnować więźnia lepiej tylko pilnować darmowego pracownika, który wykarmić się musi sam. Wielmożowie też popierali ten system, bo czasami również im dostawali się przestępcy odrabiający karną pańszczyznę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz