niedziela, 8 marca 2015

Lekcja dodawania

Wasyl Niezłomny stał na murach i patrzył. To było jedno z jego ulubionych zajęć. A przy tym też jedno z najważniejszych. Wszak mędrcy od lat powtarzali, że pańskie oko krowy tuczy. Dlatego Wasyl codziennie rano (co dla zegarowych purystów oznaczało „około południa”) omiatał królewskim wzrokiem wszystkie zielone obory.

Skrzętnie omijał natomiast te ze ścianami pomalowanymi na pomarańczowo. Na niebieskie spoglądał dwa razy w tygodniu - i dodatkowo wtedy, gdy miał dobry humor. Dziś nie miał.

Królewskie samopoczucie psuła podjęta nieopatrznie decyzja. A dokładniej - konieczność jej zrealizowania.

- Muszę się w końcu nauczyć używania takich słów jak „być może”, „prawdopodobnie” czy „z pewnością” - mruknął do siebie. - Ludzie i tak ich nie zauważają, a w razie czego można się z obietnic wyłgać z honorem.

Na razie jednak łatwego wyjścia nie było. O podjętym postanowieniu wiedział wprawdzie tylko król, ale uznanie go za niebyłe nie wchodziło w grę. Co innego wykiwać innych, co innego oszukiwać samego siebie.

- Wezwijcie księcia Igora! - rzucił Wasyl głośno. Tak, aby słudzy, którzy utrzymywali dystans zapewniający władcy poczucie prywatności, na pewno usłyszeli.

* * *

Królewicz siedział nieruchomo za stołem i bezmyślnie patrzył na ojca. Król równie inteligentnie bębnił palcami w blat. Rzadko mu się zdarzało, że przez dłużej niż dwie minuty nie wiedział, od czego zacząć.

- Wspomniałem ostatnio o arytmetyce rozmytej. Pamiętasz? - odblokował się w końcu.

- No... - Igor z ostatniej rozmowy z ojcem pamiętał tylko golonkę w kapuście i smażone borowiki. Ale przyznawać się do tego nie zamierzał. W końcu chciał robić karierę w polityce.

- Jak się domyślasz, albo i nie, różni się ona od zwykłej arytmetyki - kontynuował Wasyl. - Co na przykład sądzisz o stwierdzeniu „dziewięć plus cztery równa się dziewięć plus jeden”?

- Że to głupota? - książę wprawdzie nie znał prawidłowej odpowiedzi, ale spodziewał się, że nie jest oczywista.

- Zazwyczaj tak - Wasyl uśmiechnął się pobłażliwie. - Ale na przykład w Radzie Unii jest to już oczywista oczywistość. Czyli aksjomat, jeśli ująć rzecz naukowo. I to jest właśnie arytmetyka rozmyta.

- Nie rozumiem...

- Wiem. Ale to dosyć proste, tylko trochę obycia politycznego wymaga. I niewielkiej znajomości zwykłej arytmetyki. Ale tę chyba znasz, przynajmniej w minimalnym zakresie? To znaczy umiesz dodawać i odejmować do stu? - w głosie Wasyla dało się słyszeć lekki niepokój.

- No pewnie. Przecież mam dyplom wyższej uczelni! - Igor wyglądał na szczerze oburzonego.

- W takim razie uważaj - Wasyl zrezygnował z przypominania synowi jego przygód z edukacją. - W Radzie Unii jest dziewiętnaście osób, tak? To ile wynosi większość bezwzględna?

- Ee, łatwizna... Większość bezwzględna to połowa głosów plus jeden. Czyli dziesięć i pół.

- Pół to początek słowa „półgłówek”. Tak, możesz to brać do siebie. A większość bezwzględna w Radzie Unii to ta reszta, czyli dziesięć. Coś ci świta?

- Nie bardzo...

- Dlaczego mnie to nie dziwi... Ilu Zielonych jest w Radzie Unii?

- Dziewięciu.

- To ilu głosów jeszcze potrzebują, żeby mieć większość bezwzględną?

- No... jednego - Igor podejrzewał, że mogło to być pytanie podchwytliwe.

- Dobrze! A jak zamiast tego jednego dostaną dwa albo cztery, to będą mieli coś więcej niż większość bezwzględną?

- Chyba nie... No tak, oczywiście, że nie! Teraz rozumiem - książę wyglądał, jakby właśnie wygrał proces o sto grzywien.

* * *

- I dlatego nie musimy się przejmować, że Niebiescy w Unii zaczną podskakiwać - zakończył godzinę później Wasyl. Tym razem miał dwóch słuchaczy.

Wielki Koniuszy ze zrozumieniem pokiwał głową. Pierwszy Wojewoda miał jednak wątpliwości.

- A co będzie, jeśli mimo wszystko uniosą się honorem, Najjaśniejszy Panie? Wiceprezydent pamięta, jak smakują psie kły na pośladkach, może się wczuć w sytuację dwóch partyjnych kolegów...

- Czym się uniosą? - brzuch Wasyla zatrząsł się ze śmiechu. - Koniuszku, wytłumacz koledze, bo ja nie dam rady...

- Polityka nie zna słowa „honor” - Wielki Koniuszy popatrzył z góry na Pierwszego Wojewodę. - Jest kalkulacja. Oni doskonale wiedzą, że nie potrzebujemy ich czterech głosów. Wystarczy nam jeden. I wiedzą, że my też o tym wiemy. A w to, że wśród czterech Niebieskich nie znajdzie się jeden, który da się namówić na zmianę kapelusza, to nawet Niebiescy nie wierzą.

- A nas po pięciu kadencjach na Zamku stać na odpowiednią argumentację - uzupełnił Wasyl. - No i nie zapominajmy, że w tym przypadku kolor jest bez znaczenia. Równie dobrze możemy przekonać kogoś z Pomarańczowych, że zielony kapelusz jest bardziej twarzowy.

W omawianym przypadku dziewięć plus dwa nie było jednak równe dziewięć plus jeden. Było większe lub równe. Dwa dawało margines bezpieczeństwa. Mogło się przecież zdarzyć, że któryś z dziewiątki postanowi wyskoczyć na wyprawę krzyżową po zagranicznych zamtuzach, a zajdzie akurat potrzeba podjęcia ważnych uchwał. Remis w głosowaniu oznaczałby wówczas przegraną. Ale tego Wasyl wielmożom nie powiedział. To była już wyższa arytmetyka rozmyta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz