Wasyl Niezłomny tym razem przydzielił sobie rolę widza. To bywało zabawne, zwłaszcza gdy problem dotyczył kogoś innego. A teraz tak właśnie było. Na dodatek kłopot mieli Zieloni z Unii i ich niebiescy koalicjanci - a Wasyl wciąż nie mógł się zdecydować, czy to są koledzy, czy rywale.
Oczywiście jako widz miał pełne prawo zabierania głosu. I nie wymagało to uzyskania pozwolenia Przewodniczącego. Aż tak daleko król się w przyznawaniu przywilejów nie posuwał.
- Ta sprawa nie będzie wyglądała dobrze - przemówił Wiceprezydent. - Nie dość, że skarga śmieszna, to jeszcze złożył ją krewny Duszesy.
- To są wredne pomówienia - syknęła Duszesa. - Nie żaden krewny, tylko powinowaty. Poza tym każdy poddany ma prawo złożyć skargę. Szwagier też.
- To prawda - zgodził się Przewodniczący. - A prawo musi być jednakowe dla wszystkich, przynajmniej oficjalnie. Dlatego Komisja Inkwizycyjna sprawę zbadała z pełną starannością i orzekła, że poprzednia Wiceprezydent jest winna. I taką ocenę przedstawię na najbliższym posiedzeniu Rady Unii. Procedur trzeba przestrzegać.
niedziela, 29 marca 2015
niedziela, 22 marca 2015
Paragraf zero
- Jes, jes, jes - Wasyl nie wiedział, co to znaczy, ale wiedział, że pasuje do sytuacji. - Nareszcie mam pretekst, żeby wywalić z Zamku tego wielbiciela zrujnowanych szop.
- A bez pretekstu nie mogłeś? - zainteresował się książę Igor.
- No nie bardzo. Po pierwsze ten ork* wykonuje rozkazy Cesarza i zaznacza na mapach położenie różnych ruin. Po drugie, ważniejsze: jak go wywalę bez wyraźnego powodu, to inni słudzy nie będą wiedzieli, czego się po mnie spodziewać. I zaczną się podlizywać na wyścigi. A to jest straszne.
Igorowi nie było trzeba tego tłumaczyć. Książę dobrze wiedział, o czym mowa. Widział to już pięć razy, po każdej wygranej przez Wasyla elekcji. Mniej więcej przez miesiąc zamkowi słudzy jeden przez drugiego starali się przekonać króla o swojej wierności i oddaniu. Pisali wiersze na jego cześć lub rysowali pochlebne portrety, które później przypadkiem gubili przy drzwiach do sali tronowej. Niektórzy potrafili na dachu swojej chałupy namalować „Niech żyje król!” albo powiesic na płocie płachtę z hasłem „Lud Gryflandii kocha Wasyla Niezłomnego”.
- A bez pretekstu nie mogłeś? - zainteresował się książę Igor.
- No nie bardzo. Po pierwsze ten ork* wykonuje rozkazy Cesarza i zaznacza na mapach położenie różnych ruin. Po drugie, ważniejsze: jak go wywalę bez wyraźnego powodu, to inni słudzy nie będą wiedzieli, czego się po mnie spodziewać. I zaczną się podlizywać na wyścigi. A to jest straszne.
Igorowi nie było trzeba tego tłumaczyć. Książę dobrze wiedział, o czym mowa. Widział to już pięć razy, po każdej wygranej przez Wasyla elekcji. Mniej więcej przez miesiąc zamkowi słudzy jeden przez drugiego starali się przekonać króla o swojej wierności i oddaniu. Pisali wiersze na jego cześć lub rysowali pochlebne portrety, które później przypadkiem gubili przy drzwiach do sali tronowej. Niektórzy potrafili na dachu swojej chałupy namalować „Niech żyje król!” albo powiesic na płocie płachtę z hasłem „Lud Gryflandii kocha Wasyla Niezłomnego”.
niedziela, 15 marca 2015
Remanent
- To już postanowione - Wasyl popatrzył na zebranych. - Drugim Wojewodą mianowałem wieloletniego członka Stronnictwa Zielonych, który zasłużył się między innymi w kierowaniu Wyspą Rzemiosła. Oczywiście kiedy jeszcze istniała.
Sala tronowa zmieniła się tego dnia w salę obrad. Słudzy wynieśli wielki stół, a zamiast niego ustawili kilka rzędów ław. Zajęli je Zieloni - według pozycji w stronnictwie. Za klęcznikiem zaadaptowanym na mównicę stał Wasyl Niezłomny. Pełnił jednocześnie rolę głównego mówcy i prowadzącego zebranie.
- Ale przecież Wyspa Rzemiosła to była kompletna porażka! - odezwał się ktoś z tylnych rzędów.
Król spojrzał w jego kierunku, ale nie zdołał wyłowić autora wypowiedzi. Postanowił odłożyć to na później.
- Idea była słuszna - rzucił. - Kto mógł przewidzieć, że cesarz nie da złota na budowę mostu? A kierowanie Wyspą w takich warunkach wymagało nie lada umiejętności i wielkiego poświęcenia.
Sala tronowa zmieniła się tego dnia w salę obrad. Słudzy wynieśli wielki stół, a zamiast niego ustawili kilka rzędów ław. Zajęli je Zieloni - według pozycji w stronnictwie. Za klęcznikiem zaadaptowanym na mównicę stał Wasyl Niezłomny. Pełnił jednocześnie rolę głównego mówcy i prowadzącego zebranie.
- Ale przecież Wyspa Rzemiosła to była kompletna porażka! - odezwał się ktoś z tylnych rzędów.
Król spojrzał w jego kierunku, ale nie zdołał wyłowić autora wypowiedzi. Postanowił odłożyć to na później.
- Idea była słuszna - rzucił. - Kto mógł przewidzieć, że cesarz nie da złota na budowę mostu? A kierowanie Wyspą w takich warunkach wymagało nie lada umiejętności i wielkiego poświęcenia.
niedziela, 8 marca 2015
Lekcja dodawania
Wasyl Niezłomny stał na murach i patrzył. To było jedno z jego ulubionych zajęć. A przy tym też jedno z najważniejszych. Wszak mędrcy od lat powtarzali, że pańskie oko krowy tuczy. Dlatego Wasyl codziennie rano (co dla zegarowych purystów oznaczało „około południa”) omiatał królewskim wzrokiem wszystkie zielone obory.
Skrzętnie omijał natomiast te ze ścianami pomalowanymi na pomarańczowo. Na niebieskie spoglądał dwa razy w tygodniu - i dodatkowo wtedy, gdy miał dobry humor. Dziś nie miał.
Królewskie samopoczucie psuła podjęta nieopatrznie decyzja. A dokładniej - konieczność jej zrealizowania.
- Muszę się w końcu nauczyć używania takich słów jak „być może”, „prawdopodobnie” czy „z pewnością” - mruknął do siebie. - Ludzie i tak ich nie zauważają, a w razie czego można się z obietnic wyłgać z honorem.
Skrzętnie omijał natomiast te ze ścianami pomalowanymi na pomarańczowo. Na niebieskie spoglądał dwa razy w tygodniu - i dodatkowo wtedy, gdy miał dobry humor. Dziś nie miał.
Królewskie samopoczucie psuła podjęta nieopatrznie decyzja. A dokładniej - konieczność jej zrealizowania.
- Muszę się w końcu nauczyć używania takich słów jak „być może”, „prawdopodobnie” czy „z pewnością” - mruknął do siebie. - Ludzie i tak ich nie zauważają, a w razie czego można się z obietnic wyłgać z honorem.
poniedziałek, 2 marca 2015
Czas nagrody
Wasyl Niezłomny dawno nie czuł się tak dobrze jak dzisiaj. Kolejny raz pokazał, że w Gryflandii tak naprawdę nikt nie może się z nim równać. Nawet gdyby przez chwilę wyglądało, że jest inaczej.
- Król jest tylko jeden - mruknął do siebie.
Siedzący naprzeciw książę Igor zakrztusił się maślanką.
- Ojcze, ta trucizna, którą zamówiłem...
- Cicho, ja nie o tym - przerwał mu Wasyl. - Ale skoro już zacząłeś, to czy naprawdę sądzisz, że któryś alchemik sprzeda ci coś i ja się o tym nie dowiem zanim zdołasz dotrzeć do zamkowej kuchni?
Wyraz twarzy księcia świadczył o tym, że Igor miał taką nadzieję. I że ona właśnie prysła.
- Król jest tylko jeden - mruknął do siebie.
Siedzący naprzeciw książę Igor zakrztusił się maślanką.
- Ojcze, ta trucizna, którą zamówiłem...
- Cicho, ja nie o tym - przerwał mu Wasyl. - Ale skoro już zacząłeś, to czy naprawdę sądzisz, że któryś alchemik sprzeda ci coś i ja się o tym nie dowiem zanim zdołasz dotrzeć do zamkowej kuchni?
Wyraz twarzy księcia świadczył o tym, że Igor miał taką nadzieję. I że ona właśnie prysła.
Subskrybuj:
Posty (Atom)