sobota, 22 sierpnia 2015

Lustereczko

- No i musimy zorganizować te wybory miss. Duszesa chce mieć glejt.

Prezydent rzucił na ławę lekko przerdzewiałe rękawice i zdjął szyszak. Z pióropusza sypnął się kurz.

- Wybaczcie mi ten strój, jadę prosto z lekcji fechtunku. Trenowałem z Oszczędnym Rycerzem - wyjaśnił. - Karczmarzu, piwa!

- Aaa, to dlatego jesteś taki zdyszany - Wielki Koniuszy uśmiechnął się ze zrozumieniem.

- Ano. Ten łajza nogi ma dobre, musiałem go gonić ze trzy wiorsty. Ale dzięki temu mam nagrodę dla Najpiękniejszej Gryfinki.

Prezydent wydobył zza pazuchy jakieś zawiniątko, odwinął szmatkę i położył na stole lusterko w ramce ozdobionej różową perłą.

- To prawdziwa? - zainteresował się Wiceprezydent.

- Chińska. Nieważne, nie o to chodzi. To magiczne lusterko. Trzeba wymówić zaklęcie i nacisnąć perłę.

- Abrakadabra - powiedział Wiceprezydent. Z pewnym wahaniem wyciągnął palec i nacisnął.

- To ty, Pani, jesteś najpiękniejsza na świecie - zaskrzeczało lusterko.

Wiceprezydent z obrzydzeniem odsunął je jak najdalej od siebie. Spojrzał pytająco na kolegów.

- Oszczędnemu nie wystarczyło na droższy model, który rozpoznaje płeć - wyjaśnił Prezydent. - Miał pecha na turnieju. Podwójnego. Zwykle odpadał dopiero po trzeciej rundzie, kiedy między pojedynkami nie ma czasu na posiłki. Ale tym razem już w pierwszym pojedynku trafił na jarosza, na dodatek niegłupiego. Próbował go wziąć fortelem. Wymyślił, że jak szybko pobiegnie wokół areny, to będzie wyglądało, jakby to on ścigał tamtego. Ale tamten pozwolił się dogonić już na pierwszym okrążeniu, a potem się odwrócił...

Wiceprezydent nadal nic nie rozumiał.

- Odwaga Oszczędnego Rycerza jest legendarna, ale Bohater nie lubi się narażać - wtrącił się Wielki Koniuszy. - Dlatego pół godziny przed pojedynkiem częstuje przeciwnika własnoręcznie przyprawioną wędzonką. I tamten zamiast stanąć w szranki musi kucnąć w krzakach, a nasz Bohater wygrywa przez techniczny nokaut. Ale, jak widzisz, ten styl walki nie zawsze się sprawdza.

- Dobra, wracajmy do naszych baranów - uciął opowieść Prezydent. - Jak mówiłem, musimy zrobić wybory miss.

- Może jednak spróbujemy przekonać Duszesę, żeby odpuściła? - zaproponował Wielki Koniuszy.

- Nie ma szans. Pamiętasz, co się działo na procesie o perkusjonizm*?

- Co? Nic nie wiem, byłem w delegacji.

- Żałuj - Wiceprezydent ucieszył się, że teraz to on może komuś coś wyjaśnić. - To był dopiero cyrk. Biegała z jednej strony sali na drugą, raz grzmiała jako prokurator, raz się broniła jako rektor Akademii. Myśleliśmy, że to takie przedstawienie na użytek Trybunału, ale ona się kłóciła na serio. Przez tydzień się później do siebie nie odzywała.

- I jak się skończyło?

- Pogodziła się, przeprosiła i przyznała sobie dziesięć tysięcy dukatów z kasy Akademii. Bez wyroku.

- Sprytne. Załatwiła sobie status osoby perkusjonowanej i nikt nie mógł zaprotestować...

- Sam widzisz, że nie mamy wyjścia. Miss może być tylko jedna - Prezydent zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego. - Dobrze przynajmniej, że trochę na tym zarobimy.

* * *

Zespół „Próchno Grób” rozpoczął festyn tradycyjnym odśpiewaniem hymnu Gryflandii. Szczęśliwie dla wokalistek lud był pochłonięty zajmowaniem siedzeń i nikt tego nie zauważył. Inaczej groziłoby im co najmniej kilka oskarżeń o profanację i kolejne o obrazę uczuć.

Początkowo konkurs przebiegał bez zakłóceń. Dziesięć kandydatek zaprezentowało się w strojach ludowych. Każda przedstawiła się widowni i miała trzy minuty na przekonanie zebranych, dlaczego powinni głosować właśnie na nią. Nawet Duszesa zmieściła się w limicie i organizatorzy nie musieli wywoływać awarii zegara.

Później było gorzej. W kolejnych wyjściach kandydatki miały się pokazać w nocnych koszulach i w kostiumach bikini. Przerywnik, czyli kolejny występ zespołu „Próchno Grób”, wydłużał się jednak coraz bardziej. Na tyle, że co mniej poszkodowani na słuchu wieśniacy zaczęli chyłkiem opuszczać amfiteatr. Mieszczanie przyspieszyli zaś spożycie Tytanowej Białej, przez co przy straganach gastronomicznych pojawiły się długie kolejki.

Za kulisami tymczasem trwało burzliwe posiedzenie jury.

- Chyba nie oczekujecie, że wyjdę w takim stroju na scenę! - Duszesa nie krzyczała. Nigdy nie musiała podnosić głosu. Wystarczał ton, chwytający za gardło.

- Oczywiście, Miłościwa Pani, w tym wieku to nie uchodzi... - Kowal, który ku swemu zaskoczeniu został przewodniczącym jury, zbladł i zamilkł. Podobno później w karczmie opowiadał, że zobaczył kowadło spadające mu na głowę.

- Ale społeczeństwo się domaga widowiska - zaprotestował Wielki Koniuszy. - Bez tego mogą nie zechcieć głosować. A przypominam, że każda kula w urnie to dukat dla nas... - ostatnie zdanie szepnął tak, aby Kowal nie usłyszał.

- Chyba mam pomysł - oznajmił Prezydent. - Słyszałem, jak książę Igor opowiadał o swoim pobycie na uczelniach. Mówił, że zajęcia są fakultatywne, czyli nieobowiązkowe. Co prawda chyba trochę źle to rozumiał, bo na egzaminy też nie chodził, ale to nie jest tu ważne. Myślę, że dwie pozostałe konkurencje możemy śmiało uznać za nieobowiązkowe.

- Doskonałe! - zachwycił się Wiceprezydent. - Białogłowy, które będą chciały pokazać swoje wdzięki gawiedzi, będą mogły to zrobić. A szanowane damy zachowają się bardziej godnie. Drużyna Łaskawej Pani przecież zadba, aby wybór miss był sprawiedliwy.

Tu skłonił się w kierunku Duszesy. Ta odpowiedziała mu łagodnym uśmiechem.

* * *

- Sto dwadzieścia siedem, sto dwadzieścia osiem... To wszystko? - zdziwił się Prezydent liczący dukaty. - Przecież wydaliśmy równo dwa tysiące kul...

- Nie rozumiem, co cię tak dziwi - odpowiedziała Duszesa. - Dostałam tysiąc osiemset siedemdziesiąt dwa głosy. Wszystko się zgadza. Chyba nie oczekiwaliście, że każę moim przyjaciołom płacić za ich troskę o to, aby tytuł Najpiękniejszej Gryfinki trafił w godne ręce. I trafił, magiczne lusterko świadkiem!

Nacisnęła palcem różową perłę.

- To ty, Pani, jesteś najpiękniejsza na świecie - zaskrzeczało lusterko. Z ledwo wyczuwalnym kantońskim akcentem.

* por. odc. 12 („Dwa i dwa”, styczeń 2015)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz